niedziela, 20 listopada 2016

Co miała zabić varroa już zabiła

Ciepły listopadowy dzień pozwolił na podejrzenie co u moich podopiecznych się dzieje. Sytuacja wygląda dobrze. Tylko jedna rodzina dokończyła żywota - należała do zakupionych oraz leczonych odkładów. 



Pozostawione przez pszczoły plastry z pokarmem odsklepiłem i rozdzieliłem wśród potrzebujące rodziny które miałem dokarmić wiosną ciastem. 





Wstawione plastry z pokarmem zostały oczywiście wyczyszczone z resztek zmarłych pszczół i kału. Zdrowe rodziny  powinny poradzić sobie z takimi ramkami i przenieść pokarm do środka gniazda. 

sobota, 29 października 2016

W kierunku Organic Beekeeping cz.2

   Od ostatniego postu W kierunku Organic Beekeeping minął rok. W perspektywie ewolucji jest to bardzo niewiele jednakże okres ten przyniósł największą selekcję mojej pszczoły. Pierwsze plewy zostały odwiane. Ziarno natomiast wzeszło i dało plon w postaci 14 nowych rodzin. Stało się to kosztem praktycznie całego miodu, jaki zgromadziły pszczoły oraz mojego czasu. 
   Podział rodzin rozpocząłem już w kwietniu, kiedy to utworzyłem starter i rozpocząłem pierwszą serię matek - z których ostatecznie ocalało 4. Owe matule unasienione zostały daleko od miejsca rodzin matecznych w celu zobrazowania materiału ojcowskiego w mojej okolicy(w następnym sezonie porównam osiągnięcia tych matek do tych unasienionych na pasieczysku). Wyhodowane rodzinki opierały się zaledwie na małej garstce pszczół ponieważ na więcej nie wystarczyło zaplecza. W tym momencie miałem już 7 rodzinek. Gdy 3 rodziny podstawowe trochę się wzmocniły podzieliłem je po raz drugi, jednak tym razem były to już odkłady utworzone z matkami czerwiącymi właśnie z tych rodzin (macierzaki zostały bez matek i miały wyprodukować własne). Taki zabieg praktycznie wykluczył już możliwość kolejnych podziałów, jednak płodność jednej z matek pozwoliła na zrobienie jeszcze kilku mini rodzinek. Pewien problem pojawił się z unasienianiem w tym okresie, co nieco wydłużyło cały proces. Bez podkarmiania syropem nie obyło się, ponieważ koniec sezonu okazał się być ubogim w nektar. Ponadto udało się złapać dwa roje, które jednak od razu zaczęły borykać się z chorobami (grzybica) co zmusiło mnie do wymiany w nich matek. Ostatecznie stan rodzin dobił do 16. Uważam, że jest to bardzo dobry wynik i prowadzenie pasieki w tak ekspansywny sposób powinno dać szansę na zbudowanie bazy rodzin mogących przetrwać bez leczenia. Kolejny sezon rozpocznę podobnie jak ten.
   Kierunek pszczelarstwa naturalnego to nie tylko porzucenie leczenia, do zakresu obowiązków pszczelarza uważam również dbanie o bogactwo bazy pyłkowej jak i nektarowej. W związku z tym postanowiłem wykorzystać kawałek swojej ziemi i obsadzić na niej robinię akacjową oraz karaganę syberyjską po 50szt. każdej. 




poniedziałek, 18 lipca 2016

Nieznane roje pszczele szansa czy ryzyko.

Rojenie pszczół jest naturalnym sposobem na ich podział i stanowi dobrą bazę dla pszczelarzy, którzy chcą szybko powiększyć liczebność pasieki. Niestety jak można łatwo zaobserwować w dzisiejszej dobie nie tylko zdrowe i silne rodziny ulegają podziałom. Dochodzi do sytuacji opuszczania przez pszczoły własnych siedlisk w poszukiwaniu oswobodzenia od patogenów. Fakt ten może zmienić postrzeganie rojów jako silnych, zdrowych i gotowych do działania. Ostatnie kilka lat skłoniło mnie do pewnego zastanowienia, czy warto łapać roje nie znanego pochodzenia. Sezon ten przypieczętował moje obawy. Z dwóch rojów, które przywiozłem oba borykają się z grzybicą kamienną co znacząco osłabia ich rozwój. W związku z tym, iż podjąłem próby prowadzenia pasieki bez użycia środków chemicznych służących do leczenia pszczół zastanawiam się czy owe roją będą stanowiły kolejną przeprawę dla innych zdrowych rodzin, czy jednak powinienem interweniować i oddzielić chore osobniki od zdrowych. Są to kolejne znaki zapytania, dla których trudno znaleźć odpowiedź w pszczelarstwie naturalnym. 

środa, 20 kwietnia 2016

Było blisko

Szukając zaniedbanych, pasiek natrafiłem na jedną, wyglądającą obiecująco. Stare ule, wydawały się być domem nie leczonych pszczół. Tylko z kilku wylatywały pszczoły jednak postanowiłem spróbować i poszukać właściciela. Bardzo szybko przyszedł starszy Pan z laską. Wypytałem się jak gospodarzy i czy leczy pszczoły-jaką gospodarkę stosuje. Nieznajomy zaczął opowiadać historię jak to pszczoły zostały otrute przez sąsiada. 
Pytając o warrozę dowiedziałem się, że Pan leczy pszczoły. Szybko jednak zmienił zdanie gdy oznajmiłem mu, że szukam pszczół nie leczonych i chętnie bym takie kupił. Rozmowa potrwała jeszcze chwilę jednak nie mogłem znaleźć wspólnego języka, a pierwsze pozory okazały się być mylące. 

Badając środowisko innych podobnych ludzi bardzo szybko można zauważyć kompletny brak świadomości o problemach dzisiejszego pszczelarstwa. Jedna rzeczą w jakiej są najbardziej zorientowani to cena miodu!. 


niedziela, 17 kwietnia 2016

Uncapping varroa na wiosnę


Tak zachowuje się rodzina nie leczona, która przetrwałą zimę. Wyciągając odsklepione poczwarki nie zauważyłem jednak w nich warrozy na dnie. Warroza już z nich uciekła ?, a może jej nie było?. 


poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Podsumowanie pierwszej zimy bez leczenia.

Pogoda dopisuje, pszczoły znoszą duże ilości pyłku więc mogę podsumować straty zimowe. Z 37 rodzin pozostało 3 (8%). Wszystkie ruszyły z dużym impetem w nowy sezon dając nadzieje na szybkie odbudowanie strat. Jedna z rodzin jest nico słabsza lecz widać w niej rozpęd i dynamikę co dobrze rokuje na przyszłość. W połowie kwietnia podejmę pierwsze próby wychowania matek po rodzinach, które przetrwały pierwsze starcie z pasożytem varroa oraz innymi patogenami.

 

czwartek, 17 marca 2016

Mrowisko na pasieczysku


Takie mrowisko może być zagrożeniem dla rodzin pszczelich, jednak mrówki odgrywają też ważną rolę w oczyszczaniu pasieczyska ze zmarłych pszczół co na pewno przyczynia się do zapobiegania rozwojowi chorób. 

poniedziałek, 29 lutego 2016

Inkubator z mikrofali za 50zł cz.1

Myśląc przyszłościowo o wychowie matek pszczelich postanowiłem zaopatrzyć się w inkubator. Dostępne na rynku profesjonalne cieplarki-inkubatory są bardzo drogie, a zainwestowane pieniądze nie zwróciły by się chyba nigdy (w moim przypadku). Posiadając trochę wiedzy z zakresu elektroniki postanowiłem wykonać takie urządzenie praktycznie za grosze. Postawiłem na użycie mikrofalówki jako bazy do projektu. Do sterowania temperaturą oraz wilgotnością postanowiłem użyć arduino. Dostępne termostaty na rynku nie do końca mnie satysfakcjonują ponieważ nie sterują grzałką w sposób aktywny (płynny). W moim projekcie moc grzałki będzie dostosowywana do temperatury wewnątrz inkubatora (grzanie podstawowe do momentu osiągnięcia 35st C oraz grzanie podtrzymujące ową temperaturę). Możliwe będzie to dzięki wykorzystaniu PWM (modulacja szerokości impulsu) mikrokontrolera oraz własnoręcznie wykonanej grzałki Rys.1 oraz Rys.2

                  

Rys.1                                                                 Rys.2

Rezystory w kawałku rury nagrzewają się, natomiast wentylator powoduje przepływ powietrza. Taki układ daje możliwość zarówno regulacji mocy ciepła wytwarzanego w opornikach (4 X 1Ohm + 3 X 0,2Ohm - 26W) oraz siły strumienia powietrza wytwarzanego przez wiatraczek. Cały układ pobiera nieco ponad 2.6A przy 12V czyli 31W, odliczając spadki napięć na przewodach oraz tranzystorze sterującym (element mocy) nie powinna zostać przekroczona maksymalna moc jaką mogą oddać rezystory (Symulacja Rys.3)

Rys.3

Sama mikrofalówka wymagała wypatroszenia Rys.4. 


Rys.4

Niepotrzebne części zostały zdemontowane (być może część z nich jeszcze kiedyś wykorzystam). W kolejnym etapie prac docieplone zostały ścianki oraz założona została sylikonowa uszczelka pod drzwiczki Rys.5. 

                                   
Rys.5

Wstępne testy pokazały, że przednia szybka jest zbyt cienka więc wstawiłem 3mm plexe Rys.6. 



Rys.6


Część 2 ukaże się w kwietniu i zostanie podsumowana filmem. Pozdrawiam i zachęcam do komentowania :). 

Stary ul czeka na rój

sobota, 13 lutego 2016

Skok w bok

Skok w bok czyli unasienianie matek na terenie pozbawionym pasiek produkcyjnych. Rozwiązanie to może okazać się lepszym niż próba nasycenia własnej okolicy "bogatej" w komercyjne trutnie. Jest to doraźne rozwiązanie, które powinno skrócić drogę do wyhodowania resistance bees. Na wytypowanym terenie żyją pszczoły traktowane po macoszemu co jest jego zaletą.  Trzy rodzinne uliki weselne przewiezione zostaną na opisany teren i pozostawione na okres 3 tygodni. Nie wykluczam, że wywiezione matki będą musiały odbyć dłuższe loty godowe przez co część z nich może nie powrócić. Ryzyko to może się jednak opłacić i dać dużą bioróżnorodność nowych pszczół. Z pewnością matki zostaną zapłodnione trutniami posiadającymi cechy nie do przyjęcia dla wielu pszczelarzy. Nie wykluczam wzrostu agresywności. W końcu przyroda nie selekcjonuje "baranków idących na rzeź", a silne, zdrowe osobniki posiadające cechy dające szanse na przeżycie. 

niedziela, 7 lutego 2016

Buckfast już ruszył ?

Kolejne rodziny nie doczekały wiosny 2016. To już nie tylko warroza, w spadłych rodzinach można było zauważyć ślady kału na plastrach (nosemoza ?). 
Na przednówku pozostało 3 rodziny, które mają szansę doczekać pierwszego oblotu. Jest to bardzo mały  procent jednak nawet taka ilość rodzin daje nadzieje. 
Domniemam (rysunek poniżej), że jedna z matek podjęła już czerwienie (buckfast (POL)). Nie jestem zadowolony z tego faktu, ponieważ daje to szanse warrozie na szybki rozwój i jednocześnie nękanie moich pszczół. 

Pozostałe rodziny jak na razie siedzą spokojnie i nie przejmują się ciepłymi promieniami słońca. Każde dodatkowe dni bez czerwiu eliminują kolejne osobniki samic varroa z przyczyn wieku. 
Najbliższy sezon będzie inny niż poprzednie, nie planuje odwirowywać z byt wiele miodu (może kilka słoików) - cały potencjał rodzin poświęcę na rozwój, tak aby odbudować pasiekę.