czwartek, 29 listopada 2018

Praska do węzy c.d

Dawno już nic nie pisałem na blogu. Więc  przyszła pora by to nadrobić. 
Przyszła lekka zima i zapewne spora część ludzi powiedziała by, że pszczoły odpoczywają - jednak jak by to powiedział Radosław Kotarski "nic bardziej mylnego", ponieważ one walczą o przetrwanie. Zima to dla nich najtrudniejszy okres i właśnie wtedy osypują się całe rodziny, a nawet pasieki. Powodem tego mogą być choroby, złe przygotowanie przez pszczelarza lub po prostu nieodpowiednie pszczoły, nieprzystosowane do lokalnego klimatu. Ostatnimi czasy coraz więcej mówi się o tym zagadnieniu. Ludzie, jak to ludzie idą za trendem i tak szybko jak rozpoczęła się moda na buckfasty tak szybko się skończy. Pszczół Brata Adama już dawno nie ma, pojawiły się za to dziesiątki innych linii, mieszańców między rasowych, które czerwią non stop, a rozpowszechnienie ich sprawiło, że mamy misz-masz w pasiekach. Apis mellifera mellifera niegdyś zamieszkująca polskie lasy została wyparta, przez co, nie mamy już prawie pszczoły lokalnej. Dlatego warto było by zadbać o przystosowywanie tego co mamy do otaczających nas warunków klimatyczno-pożytkowych. Jest to moim zdaniem pierwszy krok do pszczelarstwa naturalnego czyli tego bez chemii. Kolejnym z nich jest wyparcie z uli tego co szkodzi pszczołom czyli pozostałości po lekach oraz tego co pszczoły przyniosły do uli na pożytkach głównie masowych, czyli tych wyhodowanych przez rolników. I tu dochodzimy do etapu produkcji własnej węzy z wosku, którego pochodzenie znamy. 
Tematem własnej węzy zainteresowałem się już jakiś czas temu jednak pierwsze próby były trudne. Poniżej opiszę metody produkcji węzy na które się natknąłem, zacznę od tych najtańszych i najprostszych 
1. Metoda z jednostronną formą sylikonową opisywaną przez dr. kwaska jak i również na kanale "Prosto o Pszczelarstwie" link https://www.youtube.com/watch?v=ZJHFO0sKMhI
2.Metoda, którą ja wybrałem czyli praska do węzy. Pod warunkiem iż wykonamy ją staranie daje całkiem dobre efekty. Ta moja przedstawiona na zdjęciach poniżej ma jeszcze kilka nie dociągnięć jednak powstająca węza jest akceptowalna. 






Powyższe metody opisywały produkcję węzy na gorąco czyli rozgrzewamy wosk do odpowiedniej temperatury (60-70st) i wylewamy na formę. Powstająca w ten sposób węza jest krucha.
3. Metoda z walcami do węzy. Jest najdroższą ( cena walców grawerowanych zaczyna się od 3 tys. zł ) metodą jednak dającą najlepsze rezultaty. Produkcja idzie szybko, a węza jest giętka dzięki odpowiedniemu procesowi technologicznemu tj, Pierwotne walcowanie tafli wosku na zimno z czego uzyskujemy gładką taśmę woskową po czym przepuszczamy ją przez walce grawerowane. 

Pozostaje jeszcze temat sterylizacji wosku. Ja postanowiłem kupić używany aluminiowy szybkowar radziecki za 80zł. Jego konstrukcja wydała mi się być solidniejsza niż tych tureckich sprzedawanych na allegro. Oczywiście w trosce o bezpieczeństwo nie obyło się bez przeróbek. Odpowietrzniki zastąpiłem termometrem oraz zaworem bezpieczeństwa. 



 Temperatura jaką utrzymuję to 125st . Użyty zawór na 1,5bar zaczyna otwierać się przy 130st. Takie warunki utrzymuję przez 1,5godz. Szybkowar wypełniony jest do 1/3 wodą destylowaną oraz woskiem 1/3. Bardzo ważne jest aby po zakończeniu sterylizacji wosku powoli spuszczać ciśnienie z szybkowaru tak aby nie powstało nagłe rozprężenie. Tak przygotowany wosk przepuszczam przez gazę. Gotowy krążek poniżej. 




Poniżej link do strony internetowej w, której jest więcej informacji na temat sterylizacji. http://www.gorskie-miody.pl/sterylizacja-wosku-teoria/
Podsumowując, produkcja węzy nie należy do najłatwiejszych jednak daje nam gwarancję pochodzenia wosku, a co za tym idzie zamknięcie obiegu wosku w pasiece. 

czwartek, 10 maja 2018

O rodzinie, której miało już nie być

W poście tym chciałem przedstawić wam rodzinę, której nie dawałem szans na przeżycie. Pochodzi od innej nie leczonej z 2016r. . W 2017 wystartowała jako odkład i po dobrym rozwoju wiosną już pod koniec czerwca zaczęła mocno słabnąć. Warroza tak bardzo osłabiła pszczoły, że zachorowały na jakąś postać zamierającego czerwiu. Rodzinę chciałem zlikwidować w sposób humanitarny czyli po przez autodestrukcję ( zabicie matki i nie pozwolenie na wygryzienie się nowej) aż do wymarcia starej pszczoły. Pierwszą serię ( bardziej wartościowych ) mateczników zerwałem, jednak gdy pszczoły odbudowały je na nowo ( już ze starszych larw) coś mnie tknęło i zostawiłem je na jakiś czas. Przy kolejnym przeglądzie była już młoda matka jednak bardzo mała- nic dziwnego w końcu powstała z bardzo starych larw. W związku z ich chorobą wszystkie ramki spaliłem, a pszczoły(garstkę) wrzuciłem na węzę i susz (pozbyłem się warrozy tabletką Apiwarolu-wiem to zło). Po pewnym czasie matka o dziwo zaczęła normalnie czerwić mimo iż rozmiarami nie wiele przewyższała inne pszczoły. Do zimy zdążyło wychować się ok. 2 pokoleń zdrowych i silnych pszczół. Nie było ich dużo ledwo obsiadały 3 ramki w.p. . Byłem pewny, że nie dotrwają do wiosny bo zimna okazała się zawzięta i długa. Stało się jednak inaczej. Rodzina przeżyła jednak na wiosnę było jej bardzo ciężko wychować pierwsze pokolenie pszczół. Dni mijały, a ja czekałem co będzie dalej. Pokolenie zimowej pszczoły okazało się na prawdę wytrzymałe i pojawiła się młoda pszczoła. Teraz dynamicznie się rozwijają i pewnie nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie ta matka nie wiele większa od pszczół. Poniżej zdjęcie z jej pięknego czerwiu.